Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] sobą drzwi, rozpętała się prawdziwa ulewa, mrok rozdarła pierwsza błyskawica, rozległ się grzmot. Susan zaciągnęła zasłony i pozapalała światła. 110 R L T Po ósmej powiedziała sobie, że Cord już nie przyjedzie i zaczęła przygotowywać się do snu. Burza zdążyła przejść, ale ciągle padał deszcz. Długo leżała w łóżku, wsłuchując się w odgłosy ulewy i rozmyślając, jak dobrze byłoby teraz przytulić się do Corda. Wielki dom wydawał się bardziej opustoszały niż po śmierci Vance'a, a przecież każdy pokój naznaczony był jego obecnością, którą miłość do Corda zdawała się usuwać w cień. Rano, jakby na przekór szarej, przygnębiającej pogodzie, założyła jaskrawoczerwoną suknię, do tego szeroki czarny pasek, którego nigdy wcześniej nie nosiła; całości dopełniał krótki czarny żakiet. Zapinając kolczyki, zerknęła w lustro i zmarszczyła brwi: elegancka kobieta, która spoglądała na nią z odbicia, nie przypominała Susan Blackstone; Susan Blackstone zwykle ubierała się spokojnie, dość konserwatywnie, ale też Susan Blackstone, która stała przed tym samym lustrem nie dalej jak w miniony piątek, nie wiedziała jeszcze, co to znaczy kochać się z Cordem. Zaryzykowała pierwszy raz w życiu i stawka w grze, którą podjęła, zdawała się zbyt wysoka na jej możliwości. Kobieta stawiająca na szalę swoje serce, wiedząc, że szanse wygranej są bliska zera, z pewnością nie jest kobietą konwencjonalną, choć Susan za taką dotąd się uważała. Dzień przetrwała jakoś, usiłując zachować pogodny nastrój. Po powrocie do domu zjadła obiad przygotowany przez Emily i czekała, czekała cały wieczór, że Cord jednak się odezwie, ale Cord nie dawał znaku życia. Jeśli dzień, który spędzili razem, znaczył dla niego cokolwiek, dlaczego nie próbował skontaktować się z nią? Czyżby zwyczajnie ją wykorzystał? Potraktował jako coś absolutnie przygodnego, o czym natychmiast się zapomina? 111 R L T Przez chwilę zastanawiała się, czy nie jechać do chaty nad Jubilee Creek, ale pózna pora i ulewa nie zachęcały do wycieczek. Jutro wstanie nowy dzień i Cord na pewno się odezwie, pomyślała z nadzieją. Nie odezwał się. Zadzwoniła na informację, zapytać, czy w chacie zainstalowano już telefon, ale Cord nie figurował w spisie abonentów. Nie próbowała już udawać pogodnej i beztroskiej: na twarzy malowało się napięcie, troska, Preston też chodził przybity, osowiały, acz z innych, ma się rozumieć, powodów. Sprzedał niemal wszystkie swoje prywatne papiery wartościowe, żeby spłacić Corda. Chciała zaproponować mu pomoc, ale znając dumę Blackstone'ów, wolała nie narzucać się z ofertą. Odmówiłby, była tego pewna. Nawet gdyby potem zmienił zdanie, za nic nie zwróciłby się do niej o pieniądze. W czwartek po południu pojechała nad Jubilee Creek, ale nie zastała Corda. Zajrzała przez okna: ani śladu życia, żadnych brudnych naczyń, poroz- rzucanego ubrania. Drzwi, zarówno frontowe jak kuchenne, były zamknięte na klucz. Na myśl, że mógł wyjechać bez słowa, oparła się bezwładnie o ścianę chaty, do oczu napłynęły łzy. Spędziła zaledwie jeden dzień w jego ramionach i to miałby być koniec? Oczekiwała czegoś więcej. To nie w porządku uchylić komuś nieba i zaraz potem spuścić kurtynę, zniknąć. Kiedy chodziło o Corda, była nienasycona: chciała każdego jego uśmiechu, pocałunku, jego towarzystwa dzień po dniu, codziennie. Chciała być tą, która łagodzi jego gniew i wzbudza namiętność. Chciała zasypiać co wieczór w jego ramionach i budzić się obok każdego ranka, widzieć na poduszce obok jego twarz. Zapewne niepotrzebnie desperowała. Chata nie sprawiała wrażenia opuszczonej, wszystko wskazywało na to, że Cord wróci. Po prostu... Dlaczego nie zawiadomił jej, że wyjeżdża i na jak długo? Tak trudno było zatelefonować? 112 R L T Z drugiej strony patrząc, nie musiał się przed nią opowiadać. A może... Tu zdjęło ją przerażenie... Może jego wyjazd wiązał się jakoś ze sprawą pienię- dzy zagarniętych przez Imogene i Prestona? Oni sami byli przekonani, że Cord im nie daruje. Broniła go, ale teraz straciła pewność. Co o nim wiedziała?'Prawie nic, poza tym, że był niebezpieczny, ekscytujący i że serce zaczynało walić jej jak oszalałe na jego widok? %7łe uwielbiał się kochać i potrafił być w łóżku uważny i czuły. %7łe zabójczo tańczył i ciało miał pokryte bliznami? Kochała go, ale nie zwierzał się jej, nie miała dostępu do jego przeszłości. Jeśli zmuszony był stosować w życiu prawo pięści, czy mogła się dziwić, że zaatakuje ludzi, którzy go oszukali? A ona? Czy zaufanie, jakim go obdarzyła, było przejawem głupoty? Zawsze uważała, że treser, który wchodzi do klatki tygrysa, musi być głupcem, tymczasem sama okazywała podobny brak rozumu. Cord był zdolny do zemsty. Potrafił uczynić z odwetu dzieło sztuki, w to nie wątpiła. Następnego dnia w jej gabinecie pojawił się Preston. Zrobiłem to oznajmił zmęczonym głosem i osunął się ciężko na fotel naprzeciwko biurka. Pozbyłem się niemal wszystkich swoich aktywów, ale spłaciłem Corda co do grosza. Chciałam ci pomóc i nadal... Nie, dziękuję, kochanie. Preston uśmiechnął się. Nie ty zawiniłaś i nie ty powinnaś płacić. Sprawa załatwiona. Nie musisz już wypuszczać Skałek w dzierżawę, jeśli nie masz na to ochoty. Zamknąłem mu usta, spłaciłem nawet procenty. Szkoda, że nie próbowałeś z nim porozmawiać, dojść do porozumienia... To niedobrze, kiedy w rodzinie pojawiają się konflikty. Zbyt wiele urazów narosło z obydwu stron. Nigdy zresztą nie mieliśmy ze sobą dobrego kontaktu, z takich czy innych powodów, a historia z Judith 113 R L T Keller to był w zasadzie koniec naszych relacji. A teraz... Preston spojrzał Susan w oczy. Teraz go nienawidzę za to, że tak bardzo interesuje się tobą. A ty nim. Susan zrobiło się bardzo przykro, że Preston cierpi przez nią. Proszę, nie mów tak i nie myśl tak. Nie chcę być przyczyną niezgody między wami. Często go widujesz? Nie, niezbyt często przyznała Susan z bólem. Nie mogła zrozumieć, dlaczego człowiek, którego prawie nie znała, tak rzadko widywała, stał się jej bardzo bliski. Ale taki właśnie był Cord, zamiast czułej, subtelnej miłości, budził w sercu Susan nieokiełznaną namiętność, potrafił rozpętać burzę emocji. Preston zachmurzył się, popadł w ponure zamyślenie. Chciałbym... odezwał się w końcu żebyś mu powiedziała ode mnie, że przelałem na jego konto to, co byłem mu winien. Powiem, jeśli go zobaczę. Nie wiem, gdzie się w tej chwili podziewa. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |