Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Proboszcz ponownie pokręcił głową. Nie powinieneś tu być upierał się. Wyraznie ci się poprawia, czujesz się coraz lepiej, a ta atmosfera zatruwa twój umysł! To szpital dla umysłowo i psychicznie chorych, wujku. Jaka ma być tu atmosfera? Modlitewnego skupienia? Przeszły ci już te... przywidzenia, prawda? Tak skłamał Krzysztof, ale Demel wyraznie go do tego zmusił. To co tu jeszcze robisz? Mój ojciec miał w pięćdziesiątym trzecim zapalenie mózgu. Po pewnym czasie wszystko wróciło do normy i przeżył jeszcze sporo pięknych lat... Nie planuję umrzeć zapewnił Lorent. No, ja myślę. Chciałbym z tobą porozmawiać, jak zorganizować twój powrót. Krzysztof nieznacznie drgnął. Znów lekko dotknął czubkami palców swojego czoła, jakby zastanawiał się, czy przypadkiem nie warto przemilczeć tego, o czym właśnie chciał powiadomić przełożonego. Przymknął oczy, aby łatwiej się skupić i wyrównać oddech, zakłócony nieco myślami, które opanowały jego umysł i rozpraszały spokój. Do rozmowy na ten temat przygotowywał się już od kilku dni, mimo wszystko nastąpiła chyba zbyt szybko. Ja już nie wrócę, księże proboszczu powiedział cicho, ale nawet taki ton podziałał na Demela, jakby ktoś rzucił w niego stukilowym odważnikiem. O czym ty mówisz?! Przecież przed chwilą... Nie wrócę już do kapłaństwa wyjaśnił krótko i treściwie Lorent. Nastąpiła dość długa i kłopotliwa cisza. Szeroko otwarte oczy proboszcza zdradzały bezradność i niedowierzanie. Nie rozumiem... Jeśli mnie stąd wypuszczą, wujku, odejdę z Kościoła. Przestanę być księdzem. Ale... dlaczego?! Jak to w ogóle możliwe? Nie sądzę, abym potrafił ci to teraz wytłumaczyć. Może jednak spróbuj głos proboszcza wyraznie się załamał. Myślę, że Bóg... czuję to... wyznacza mi teraz inne zadania. Ja muszę w tej chwili robić coś innego. A co można robić lepszego dla Boga, niż mu służyć?! Nie mówię, że to, co zmuszony jestem robić, będzie lepsze. Mówię tylko, że to konieczne. Demel ukrył twarz w dłoniach. Nie mogę tego słuchać. Mówiłeś, że jest ci lepiej, że zdrowiejesz. Nigdy nie byłem chory odparł śmiertelnie poważnie Krzysztof, zaglądając głęboko w oczy proboszczowi. Ani oni, ani ty nie jesteście w stanie tego zrozumieć, choć to prawda. Wszyscy pacjenci w tym szpitalu tak mówią! Demel nie wytrzymał. To nie ma sensu. Lorent zrezygnowany pokręcił głową. Porozmawiajmy kiedy indziej. Uspokój się. Mam głęboką wiarę, że to minie i wszystko skończy się dobrze. Nic nie minie. Ja wiem swoje. Nie zmienię zdania, wujku. Demel uśmiechnął się, jakby kompletnie nic się nie stało. No, chyba rzeczywiście pora na mnie. Przyjdę jutro. Nie wierzysz mi? Jutro porozmawiamy. Proboszcz chwiejnym krokiem podszedł do drzwi. Oby Bóg miał cię w swojej szczególnej opiece i zesłał na ciebie błogosławieństwo zdrowia i głębokiej wiary. Aureil przywitał Punina dobrotliwym, starczym uśmiechem. Zbliż się, chłopcze! Wskazał mu miejsce na drewnianym krześle, metr od biurka, za którym siedział. Wybacz, ojcze, nie zdążyłem jeszcze wziąć kąpieli. Iosif schylił nisko głowę. Nie szkodzi, nie będę cię długo zatrzymywał. Mistrz wstał i wolno zaczął chodzić po komnacie. Wszystko w porządku, chłopcze? Zdrowie dopisuje? spytał pogodnie. Jak najbardziej, ojcze. Postępy w treningach? Zadowalające, ale wciąż czynię wysiłki, aby wykorzystać maksimum możliwości. To dobrze, dobrze... Aureil wolno pogładził swoją siwą czuprynę, spacerując przez chwilę w milczeniu. Wiesz, jak kocham swoje gołębie? zapytał nagle. Tak, mistrzu, wszyscy to wiemy. Starzec rozłożył ręce, jakby borykał się z problemem, którego nie potrafił rozwiązać. Mam z nimi ostatnio sporo zmartwień. Coś się stało? spytał niepewnie Punin. Od dobrych kilku dni zachowują się niespokojnie. Mniej jedzą, odnoszę nawet wrażenie, że ich społeczne zachowania straciły na sile. Zakłopotanie na twarzy Iosifa nie wywołało żadnej reakcji starca. Legendy o tym, że łączą się w pary na całe życie, są prawdziwe ciągnął. Samiec wybiera sobie partnerkę i zostaje z nią do końca, chyba że zdarzy się jakieś... Aureil przeniósł wzrok na młodzieńca i zmarszczył brwi. Czasem jednak nie jesteśmy w stanie odgadnąć, co może wpędzić w nieszczęście tak wrażliwe stworzenie. Gruboskórni, aroganccy homo sapiens dawno już utracili cechującą ich jeszcze kilkaset lat temu empatię w stosunku do natury, nie sądzisz? Tak... to możliwe odparł nieśmiało Punin. Gołębiom być może wystarcza samo przeczucie nieszczęścia... Aureil znowu charakterystycznym gestem pogładził swoje włosy. Może wyczuwają niepokój u innych? Nie bez przyczyny są symbolem pokoju, bo właśnie wtedy, gdy milknie nienawiść, zazdrość, zawiść... gdy podłość zostaje zwyciężona przez miłość, jak wykazują liczne przesłanki, wtedy gołębie są najszczęśliwsze. Dają się dotykać ludziom, płodzą liczne potomstwo, mają apetyt... Tak, tak. Też o tym słyszałem. Jak myślisz, Iosifie, czy jest możliwe, że w naszym otoczeniu mogło zdarzyć się coś, co [ Pobierz całość w formacie PDF ] Darmowy hosting zapewnia PRV.PL |