Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

depczących otaczające Gorjhan błoto.
- Nie traćmy czasu na oblężenie! Przyprowadzić czarnoksiężnika!
Przywleczono Drinij Barę. Spomiędzy fałd odzieży Terarn Gashtek wydobył małego
czarnego kota i przyłożył mu ostrze do gardła.
- Wypowiedz zaklęcie, czarowniku, które szybko zburzy mury.
Czarnoksiężnik rzucił mu gniewne spojrzenie, szukając oczyma Elryka, lecz albinos
odwrócił wzrok i odjechał z koniem kawałek dalej.
Drinij Bara wydobył z wiszącej u pasa sakiewki garść proszku ł rzucił ją w powietrze.
Proszek zamienił się w gaz, by następnie stać się migoczącą kulą ognia, a w końcu twarzą;
przerażającą, nieludzką twarzą uformowaną z płomieni.
- Dag-Gaddenie, Niszczycielu - zaintonował Drinij Bara - wiąże cię starożytny układ,
czy będziesz mnie słuchał?
- Muszę słuchać, więc będę posłuszny. Co rozkażesz?
- Rozkazuję, byś zdruzgotał mury miasta i pozostawił mieszkających w ich obrębie
ludzi nagich niczym kraby pozbawione pancerzy.
- Niszczenie sprawia mi przyjemność, więc będę niszczył. - Migocząca twarz
wyblakła, zmieniła kształt i z wyciem poleciała w górę, zostawiając za sobą dymiący ślad.
Wisząc nad miastem wyglądała niczym przesłaniający niebo baldachim z ognistych kwiatów.
Nagle chmura opadła na Gorjhan, a tam gdzie dotknęła murów, te dygotały i kruszyły
siÄ™ z hukiem, znikajÄ…c w mgnieniu oka.
Elryk zadrżał; gdyby Dag-Gadden przybył do Karlaak, taki sam los spotkałby
rodzinne miasto Zarozinii.
Barbarzyńscy wojownicy tryumfalnie wdarli się do bezbronnego miasta.
Nie chcąc brać udziału w masakrze, Elryk i Moonglum nie mogli też nic zrobić, by
pomóc szlachtowanym mieszkańcom Gorjhan. Na widok rozszalałych żołnierzy bezmyślnie
przelewających krew przyjaciele doznali szoku. Postanowili schronić się w niewielkim
domku, który zdawał się jak dotąd nie tknięty przez plądrujących barbarzyńców. W środku
znalezli trójkę przerażonych dzieci, kulących się wokół starszej dziewczynki, trzymającej w
drobnych rączkach zardzewiały sztylet. Trzęsąc się ze strachu, mała obronnym gestem
wyciągnęła przed siebie nóż.
- Nie marnuj naszego czasu, dziecko - powiedział Elryk - bo to może kosztować was
życie. Czy w tym domu jest poddasze?
Dziewczynka skinęła głową.
- A więc schowajcie się tam szybko. Dopilnujemy, by nie stała wam się krzywda.
Przyjaciele nie wychodzili z budynku, nie chcąc przyglądać się masakrze, którą
urządzali w mieście wyjący barbarzyńcy. Z zewnątrz dochodziły ich odgłosy rzezi; w
powietrzu unosił się odór mięsa i świeżej krwi.
Nagle w drzwiach pojawił się barbarzyńca pokryty krwią, która na pewno nie była
jego własną, ciągnąc za włosy przerażoną kobietę. Kobieta nie opierała się nawet, zbyt
przerażona tym, czego była świadkiem.
- Znajdz sobie jakieś inne gniazdko, sokole - warknął Elryk. - Ten dom jest już zajęty.
- Mnie nie potrzeba będzie wiele miejsca - odparł wojownik.
I wówczas napięte mięśnie albinosa zareagowały niemal odruchowo. Prawa ręka
wystrzeliła w stronę lewego biodra, długie palce zacisnęły się na czarnej rękojeści Zwiastuna
Burzy. Ostrze wyskoczyło z pochwy. Elryk postąpił krok do przodu, a jego purpurowe oczy
błyszczały nie skrywaną nienawiścią. Miecz wbił się w ciało barbarzyńcy. Niepotrzebnie
Melnibonéanin uderzyÅ‚ ponownie, przecinajÄ…c przeciwnika w poÅ‚owie. Kobieta leżaÅ‚a bez
ruchu, nie tracąc jednak przytomności.
Elryk podniósł jej bezwładne ciało i delikatnie przekazał je Moonglumowi.
- Zabierz ją na górę, do pozostałych - powiedział szorstko.
Na zewnątrz rzez dobiegła końca. Barbarzyńcy, zajęci plądrowaniem miasta,
podłożyli ogień pod część budynków. Elryk wyszedł przed drzwi domu.
W ubogiej osadzie nie było wiele łupów, lecz wojownicy Zwiastuna Pożogi, łaknący
przemocy, dawali upust swej energii niszczÄ…c martwe przedmioty i podpalajÄ…c splÄ…drowane
domostwa.
Albinos, trzymając miecz w opuszczonej ręce, patrzył na płonące miasto. Jego twarz
stała się maską tańczących świateł i cieni, rzucanych przez długie jęzory płomieni strzelające
pod zamglone niebo.
Dookoła barbarzyńcy sprzeczali się o mizerną zdobycz; od czasu do czasu krzyk
kobiety wzbijał się ponad czyniony przez nich tumult i niknął pośród ordynarnych wrzasków i
szczęku metalu.
Nagle poÅ›ród otaczajÄ…cego go zgieÅ‚ku Melnibonéanin rozróżniÅ‚ inne jeszcze gÅ‚osy.
Oprócz hałasu towarzyszącego plądrowaniu jego uszu dobiegły teraz jękliwe, błagalne tony.
Spomiędzy dymów wyłoniła się grupa prowadzona przez Terarna Gashteka.
Terarn Gashtek trzymał w ręce krwawy strzęp ludzkiego ciała; ludzką dłoń, uciętą w
nadgarstku. Za przywódcą kilku jego kapitanów prowadziło miedzy sobą rozebranego do
naga starego człowieka. Krew tryskająca z okaleczonej ręki pokrywała całe jego ciało.
Terarn Gashtek dostrzegł albinosa i zmarszczył brwi, po czym zawołał:
- A teraz, białowłosy, zobaczysz, jakie dary składamy naszym Bogom. O wiele lepsze
od ziarna i kwaśnego mleka, którymi karmiła ich ta świnia. Gwarantuję, że już za chwilę nasz
staruszek odtańczy dla nich piękny taniec, prawda, kapłanie?
Z gardła starego człowieka dobył się jęk, a błyszczące gorączką oczy spojrzały na
Elryka. Głos kapłana przybrał na sile i stał się piskliwym, oszalałym krzykiem, w dziwny
sposób odrażającym.
- Ujadajcie, psy! - zawołał. - Ale Mirath i Taargano pomszczą ruinę swej świątyni i
okaleczenie kapłana! Przynieśliście ze sobą ogień i od ognia zginiecie! - Krwawiącym
kikutem ręki starzec wskazał na Elryka. - A ty, ty jesteś zdrajcą, tak jak byłeś nim już tyle
razy. Widzę to wypisane na twej twarzy. Chociaż teraz... Jesteś... - kapłan przerwał, by
zaczerpnąć oddechu.
Elryk zwilżył wargi.
- Jestem, kim jestem - powiedział. - Ty zaś jesteś jedynie starym człowiekiem, który
wkrótce umrze. Twoi Bogowie nie mogą uczynić nam nic złego, nie odczuwamy dla nich
szacunku. Nie będę dłużej słuchał tej niedorzecznej paplaniny!
Na twarzy starego kapłana zajaśniała nagle świadomość niedawnych cierpień i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.